Logowanie
zapamiętaj mnie
 
Media
Tutaj jesteśmy
"Rzeczywistość wyprzedziła moje plano-marzenia"
data: 10.11.2010, autor: Piotrek

Czarny koń zeszłorocznego PFO, jeden z głównych bohaterów filmu "Folklor" i właściciel najsłynniejszej fryzury w polskim freeskiingu - Piotrek Wojarski - opowiada w naszym cyklu "11 pytań do..." o tym jak nie został chórzystą.

 

Ski2die.pl: Każdy kiedyś zaczyna, a co ciebie zainspirowało do tego, żeby wjechać pierwszy raz na skocznie?

Piotrek Wojarski: Pierwszy raz to nawet nie pamiętam, bo z muld i mini skoczni własnej roboty skakałem od dziecka, ale myślę, że to samo co zachęciło mnie do rowerowego downhillu, skoków ze skał do wody, skoku na bungee, itd. Potrzeba silniejszych przeżyć i uzależnienie od adrenaliny.

 

S2D: Od czego zacząłeś i jakie były pierwsze wrażenia z latania ... i spadania?

PW: Zaczynałem od skakania po prostu, nawet nie jako oddzielny element jazdy, tylko jej część, wyskok z tego co się dało i co można było znaleźć na trasach. Nie myślałem o robieniu jakichkolwiek trików, tylko o tym, żeby na chwilę oderwać się od ziemi i poczuć ten „lot”.

 

S2D: Który sezon i dlaczego właśnie ten uważasz za najlepszy?

PW: Hmm... od kilku sezonów jest tak, że każdy kolejny sezon jest najlepszy i według tej reguły właśnie zakończył się mój najlepszy do tej pory sezon, a kolejny zapowiada się jeszcze lepiej. Dlaczego był najlepszy? Bo ciężko określić jego początek i koniec. Myślę, że za początek można uznać październikowy wyjazd na Dachstein a za koniec sierpniowy euro trip zahaczający o halę w Bispingen i Saas Fee, co daje jakieś 10 miesięcy jazdy, podczas których moja najdłuższa przerwa trwała miesiąc. Zwiedziłem kilka naprawdę dobrych snowparków, gdzie mogłem oswoić się z największymi skoczniami, oraz z jazdą line’ów. Poza tym zostałem zaproszony na kilka imprez w Polsce i Europie – mi.in. BFF, BSSS. W tym roku nie było za wiele zawodów, więc osiągnięciami z nich nie mogę się pochwalić, jednak udało mi się zdobyć najważniejsze do tej pory w mojej „karierze” – 3 miejsce w mistrzostwach Polski Big Air. Jadąc na PFO i widząc listę uczestników, nawet nie myślałem o wejściu do półfinałów i już to uznałbym za sukces, a co dopiero udział w finałach i miejsce na podium. Jednak to co czyni ten sezon zdecydowanie najlepszym to rozpoczęcie wspólnej jazdy z Tenczysem, która zaowocowała wypuszczeniem kilku editów i zebraniem materiału do filmu „Folklor”. Na większość wyjazdów jeździliśmy we trzech razem z Bartkiem Sibigą, spędziliśmy ze sobą sporo czasu i tworzymy naprawdę zgraną ekipę, z którą dobrze się czuję, a to w jeździe na nartach jest dla mnie najważniejsze.

 

S2D: Co uważasz za swój największy freeskiingowy sukces – miejsce na zawodach, trick, linia?

PW: Całokształt – nie można ograniczać się do jednego punktu jako sukcesu – miejsce na zawodach może być dziełem przypadku, zbiegu okoliczności, poza tym zawsze jest to względne. Podobnie jest z raz ustanym trikiem. Za swój sukces uważam stały progress, szczególnie dotyczący objeżdżenia. Nie stanowi już dla mnie problemu skoczenie na 3 ponad 20m kickerach pod rząd, czy najazd sw. W tym roku zacząłem też robić flipy i inverty i również dobrze się z nimi czuję – na pewno uważam to za sukces, bo takie przełamanie otwiera możliwość robienia wielu nowych trików. Ogólnie uważam, że wyznacznikiem poziomu ridera, oraz jego sukcesu są segmenty w filmach, edity, gdzie może pokazać swoją uniwersalność, a nie zawody polegające na ładowaniu double corków jak roboty. Moim ulubionym riderem jest Adam Delorme, który nie startuje w zawodach, nie robi doubli, ale łatwość z jaką jeździ i innowacyjność trików, które robi, prezentują właśnie to do czego chcę dążyć ze swoją jazdą.

 

S2D: Jakie jest Twoje najfajniejsze wspomnienie związane z freeskiingiem – takie, które zawsze wzbudza Twój uśmiech kiedy sobie o nim przypomnisz?

PW: Oj jest tego masę. Właśnie na wyjeździe do Saas Fee wspominaliśmy wiele śmiesznych akcji. Nie potrafię wybrać jednej, z reguły przypominają mi się w odniesieniu do jakiejś sytuacji.

 

S2D: Nie chcemy tego robić ... ale przypomnij sobie i czytelnikom ten moment związany z nartami, o którym najbardziej chcesz zapomnieć :)

PW: Szczerze mówiąc ciężko o taki moment. Prawdopodobnie będzie to głupia kontuzja stłuczenia mięśnia na zawodach BFF, która nie pozwoliła mi wystartować w finałach i na railach i na kilku imprezach po BFF, ale w 2 tygodnie później mogłem znowu spokojnie jeździć. Poza tym mocno się wtedy „znieczuliłem” i zrobiłem trochę głupich rzeczy, ale na szczęście nie muszę ich zapominać, bo w ogóle ich nie zapamiętałem J

 

S2D: Jak wygląda Twój sezon – jak się przygotowujesz, gdzie i z kim najczęściej jeździsz? Ile dni planujesz spędzić na śniegu ... i dlaczego tak mało?

PW: Poza samą jazdą, gdy mam czas staram się chodzić na siłownię – robię to żeby wzmocnić ogólnie ciało i przez to uchronić się przed kontuzjami. Najwięcej na pewno jeżdżę z Bartkiem Sibigą, ostatnio coraz więcej ze Szczepanem i z Szulerem i prawdopodobnie w tym składzie spędzimy większość zimy – no i oczywiście z Tenchim J

Gdzie – w minionym roku wykupiłem karnet sezonowy na rejon Schladming więc byłem tam kilka razy (Dachstein, Planai, Flachau), ale w tym sezonie nie było jednego miejsca w którym spędzałbym najwięcej czasu. Co do planów na przyszły sezon to są naprawdę ciekawe i dni na śniegu zapowiada się sporo, jednak będzie to niestety ograniczone przez moje studia i obronę oraz pracę w TwoTip. Sam nie wiem jak to będzie. Na pewno postaram się jeździć jak najwięcej.

 

S2D: Street, snowpark czy back country? Dlaczego właśnie ten rodzaj jazdy pasuje Ci najbardziej?

PW: Lubię każdy (dosłownie) rodzaj jazdy na nartach, jednak obecnie największą frajdę sprawia mi dobry snowpark. Jest tak dlatego, że stale jestem „niewyjeżdżony” a w snowparku z kilkoma skoczniami w linii, dużą ilością jibów i pipe, a najlepiej szybkim krzesełkiem, można zrobić naprawdę dużo przejazdów dziennie, mieszcząc w każdym sporo trików. Myślę, że w takich snowarkach jak Livigno, czy Saas Fee mógłbym spokojnie spędzić miesiąc nawet chwilę się nie nudząc. Tekst „So many tricks, so little time” jest jak najbardziej prawdziwy J

 

S2D: Progres to słowo klucz w sportach akcji ... jak zabierasz się za nowe (straszne na początku) tricki?

PW: Zależy co to za trik. Te na skoczniach staram się najpierw przetrenować na water ramps, potem przenieść na skocznie – najwięcej nowych trików zrobiłem właśnie latem, gdy po kilu dniach na rampach jechaliśmy na lodowiec. Wtedy z wyczajoną rotacją można było próbować tego na miękkim slushu praktycznie bez obaw. Jednak najważniejsze do wykonywania nowych trików jest moim zdaniem objeżdżenie. Gdy nie musisz zastanawiać się czy będziesz mieć dobrą prędkość itd., tylko skupiasz się na wykonaniu triku. Ogólne oskakanie na batutach, do wody itp. bardzo pomaga w powietrzu ponieważ wiesz gdzie jesteś i gorzej lub lepiej, ale praktycznie zawsze wylądujesz na narty. Marzy mi się taki ośrodek jak Woodward w Copper, gdzie można by bez obaw właśnie nad tym pracować cały rok o każdej godzinie.

 

S2D: Jakie masz plany związane z freeskiingiem? Może zdradzisz nam też jakie masz marzenia związane z jazda na nartach?

Heh – rzeczywistość wyprzedziła moje plano-marzenia. W tym momencie wspiera mnie już kilka firm, jazda na nartach kosztuje mnie coraz mniej i powoli w pewnym wymiarze zaczyna nawet przynosić zyski. Mam nadzieję, że dalej będzie się to zmieniać w tym kierunku. Kończę studia więc muszę też już powoli pomyśleć o pracy. Chciałbym zostać w „branży”, bo bardzo lubię to środowisko i dobrze się w nim odnajduję. Myślę o coachingu, organizacji zawodów, wyjazdów, itd. Zobaczymy też jak będzie rozwijać się sytuacja z TwoTipem – może to jest pomysł na przyszłość. A co do marzeń - chciałbym pojeździć w amerykańskim snowparku, odwiedzić Nową Zelandię, czy spróbować japońskiego puchu, nie chcę zapeszać, ale jest szansa, że część z nich zrealizuję w nadchodzącym sezonie.

 

S2D: Na pewno jest coś czego nikt by się po tobie nie spodziewał... oryginalne hobby, kosmiczny kierunek studiów, wygrane olimpiady z fizyki w podstawówce, czarny pas w karate albo hodowla dziwnych stworzeń w domu - a więc czym nas zaskoczysz?

No, hobby jest oryginalne – freeskiing :) Kierunek studiów też niezbyt popularny – International Business, olimpiady wygrywałem z matematyki i angielskiego, w karate pas mam żółty z brązową belką. Zwierzę to kot. A tak poza tym to jest wiele zaskakujących historii w moim życiu (niektórzy już je znają), jednak większość z nich nie nadaje się do publicznej wiadomości. Z takich nieszkodliwych mogę zdradzić, że w liceum byłem w szkolnym chórze, z czym zresztą też wiąże się kilka historii, ale to już inny temat.

 

Wojar w Spindlerovym Mlynie

 


<< powrót
Komentarze

Dodaj komentarz

Jeśli posiadsz konto na ski2die.pl to się zaloguj. Jeżeli jeszcze nie masz, a chcesz mieć, to już teraz może się zarejestrować.
© 2003-10 Ski2Die. All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Concept: LeSki&SanczO
Design: SanczO