Wysoka piątka należy się Jankowi Kastoremu za przyszłościowe spojrzenie na freeskiing. Razem z bratem Staszkiem wpadli na świetny pomysł - postanowili zachęcić i pouczyć podstawowoch ewolucji freeski zdolne sportowo i narciarsko dzieciaki z klubu narciarskiego WTS DeSki. Wyszli z założenia, że dobrze radzące sobie szkraby z zawodniczą przeszłością nie będą przecież jeździć slalomów w nieskończoność, muszą więc mieć jakąś alternatywę kiedy skończą trenować jazdę zawodniczą. Tą alternatywą może być freeskiing. Poniżej znajdziecie tekst Janka opisujący ten projekt.
Na ostatnim obozie WTS Deski Fighters w Solden razem z Jaśkiem Wojtiukiem i resztą składu trenerskiego zorganizowaliśmy 4 popołudnia zajęć freestylowych. Warunki dla początkujących dzieciaków były wyśmienite, ponieważ spadł świeży śnieg i zarówno w snowparku jak i poza trasami było miękko i bezpiecznie.
Pomysł na rozpoczęcie takich zajęć przyszedł mi do głowy dwa lata temu, kiedy zaczynaliśmy razem zmoim bratem Staśkiem pierwsze akrobacje. Obaj mieliśmy przerwę po startach w Pucharze Polski i zawodach FISu. Przed nami stał wybór: albo zaczynamy jeździć z dzieciakami, albo próbujemy czegoś nowego. Na pierwszym zorganizowanym wyjeździe freeskiingowym okazało się, że dzięki naszemu alpejskiemu przygotowaniu i umiejętności kontrolowania nart mamy dużo większy potencjał niż reszta, zreguły przypadkowych, uczestników. Już wtedy zacząłem namawiać Janka W., żeby zorganizować dzieciom jakiś wyjazd, na którym będą mogły się pobawić z nartami. Jednak argument wieku odsunął ten projekt. W tym roku w końcu się udało.
Pierwszego dnia wziąłem najstarszą grupę (11-12 lat), żeby sprawdzić ich koordynację z punktu widzenia skoków. Zaczęliśmy od prostych skoków w miejscu, nad kijkiem i z buli. To są ważne ćwiczenia, pomagające wyczuć odpowiedni moment dowyskoku i ogólne połączenie motoryki małego narciarza. Później przyszła jazda tyłem i skręty. Dzięki temu dzieciaki mogły zobaczyć swoje narty z zupełnie innej, mniej pewnej perspektywy, z czym będą się często spotykały później w snowparku.
Następnego dnia trafiła mi się młodsza grupka 8-9 latków. Pojechaliśmy za trasę, żeby zrobić kilka skrętów w puchu i pokazać maluchom, że wywrotka wcale nie musi być straszna i boleć. Dwóch śmiałków nawet próbowało robić fikołki w jeździe. Rozpacz następowała tylko wtedy, kiedy chłopcy mieli pod kołnierzem tyle śniegu, że nic już zza niego nie widzieli. Ale po szybkim wytrzepaniu karku i szyi szybko wracali do zabawy.
Kolejne dni przebiegały podobnie. Staraliśmy się skakać na każdym nawet najmniejszym załamaniu terenu, robić w locie żaby (rozstawianie szeroko rąk i nóg w powietrzu), obroty o 180st., czy graby (łapać narty). A do wyciągu dojeżdżaliśmy tyłem.
Ostatniego dnia całą grupą wybraliśmy się do snowparku. W jednej linii stały 3 skocznie, z których każda wybijała na odległość 3 do 5 metrów, 50cm do 1,5m nad ziemią. Było bezpiecznie, przy każdej skoczni stał trener, który kontrolował, czy nikt się za bardzo nie rozpędza i czy jest porządek. Najmłodsi i dziewczynki przełamywali swoje lęki, a grupa najstarszych chłopców próbowała pierwszych 180 i 360. Tu niestety muszę przyznać wyższość nart freestylowych (twin tip – z zagiętymi zarówno przodami, jaki tyłami nart do góry) nad gigantkami. Nie dość, że na gigantkach lądowania tyłem są dużo trudniejsze, bo można się wbić w śnieg i polecieć na plecy, to jeszcze waga nart utrudnia rotacje.
Pod koniec dnia spośród najstarszych wszyscy już mieli za sobą 180 z ładnie podciągniętymi nogami i pełną kontrolą w locie, nawet dziewczyny. Władek Kastory (ale to nie fair, bo on już kiedyś z nami skakał) i Staś Naklicki w ostatnich skokach wylądowali pierwsze 360, co wzbudziło aplauz i zazdrość kolegów: Stasia Wojtiuka, Elana i Maćka Radziwiłła, którzy jak przypuszczam nie dadzą za wygraną i swój honor obroniąw styczniu, kiedy planujemy zorganizować weekend freestylowy w Zakopanem.
Wydaje mi się, że warto wśród naszych dzieci promować ten rodzaj narciarstwa. Mają ponadprzeciętne przygotowanie i stanie na nartach, są rozciągnięci i rozgrzani, a ich koordynacja zupełnie wystarcza do próbowania prostszych tricków. To daje im dużą przewagę nad innymi ludźmi rozpoczynającymi freeskiing. W snowparku wzbudzili podziw grupki snowboardzistów, którym aż wstyd było skakać z naszymi zawodnikami na jednej skoczni, żeby się nie wygłupić. Najwżaniejsze jest jednak to, żeby po zakończeniu startów na zawodach mieli otwartą kolejną drogę w narciarstwie.
Więcej o projekcie dowiecie się na stronie www.deski.org
Zapraszamy też do obejrzenia krótkiego filmiku dokumentującego pierwsze freeskiingowe próby dzieciaków - kto wie może jest na nim przyszły Tanner Hall ? Film znajduje się TUTAJ.
<< powrót
Dodaj komentarz
Jeśli posiadsz konto na ski2die.pl to się zaloguj. Jeżeli jeszcze nie masz, a chcesz mieć, to już teraz może się zarejestrować.