
Po przeanalizowaniu inicjałów czołowych polskich freeskierów, można dojść do wniosku że inicjały "S.K." mogą być gwarancją sukcesu w tym sporcie. Tym razem jednak nie o braciach Karpiel będzie mowa, a o Staszku Kastorym. Ten młody zawodnik zdążył już dobrze zaprezentować się na PFO, a dodatkowo ma w planach na ten sezon naprawdę potężne triki. W naszym cyklu "11 pytań do..." Staszek Kastory opowiada dlaczego pralki potrafią być niebezpieczne.
Ski2die.pl: Każdy kiedyś zaczyna, a co ciebie zainspirowało do tego, żeby wjechać pierwszy raz na skocznie?
Staszek Kastory: Zanim zacząłem skakac, uprawialem narciarstwo alpejskie. W pewnym momencie mialem do wyboru jeżdżenie zawodnicze lub koniec kariery sportowej. Wybrałem to drugie ale nie chcialem kończyć z nartami, więc zacząłem skakać i jeździć freeride.
S2D: Od czego zacząłeś i jakie były pierwsze wrażenia z latania ... i spadania?
SK: Pierwszy raz skakałem z moim bratem na Kasprowym na hopkach zbudowamych poza trasami i w snowparku na Gubałówce. Nauczylismy sie jeździć na boksach i kręcić nawet 720, oczywiscie bez graba.
S2D: Który sezon i dlaczego właśnie ten uważasz za najlepszy?
SK: Trudno powiedzieć, bo skończył się właśnie mój drugi sezon z nartami freestylowymi. W pierwszym zrobiłem duży progres ale niestety kontuzja nie pozwoliła na większy. Pierwszego dnia w Livigno podczas wyjazdu sylwestrowego przeleciałem hopę, co się skończyło pękniętą miednicą i wstrząsem mózgu. W tym sezonie miałem maturę, więc również się nie najeździłem. Najlepsze okazują się letnie sezony w L2A gdzie zawsze wychodzi dużo nowych trików.
S2D: Co uważasz za swój największy freeskiingowy sukces – miejsce na zawodach, trick, linia?
SK: Chyba start w tym roku na PFO na dużej skoczni. Nigdy wcześniej na takiej nie skakałem, a po zawodach byłem bardzo zadowolony z wyniku i możliwości wyjazdu do Val Thorens na The North Face Freeskiing Challange. Z występu na tych zawodach też jestem zadowolony, szczególnie z freeridu, mimo tego, że pod sam koniec przejazdu wypięła mi narta. Najtrudniejszą część trasy miałem już jednak za sobą i do pechowego momentu wszystko poszło dokładnie tak jak sobie zaplanowałem.
S2D: Jakie jest Twoje najfajniejsze wspomnienie związane z freeskiingiem – takie, które zawsze wzbudza Twój uśmiech kiedy sobie o nim przypomnisz?
SK: Jest ich kilka. Bardzo lubię jeżdzić na railach w Warszawie z Jankiem, Wisłą i resztą kumpli. Zawsze jest super atmosfera. Również freeride w lesie w Chamonix był jednym z najfajniejszych momentów w mojej karierze. Bardzo sie również zawsze ciesze gdy trik, którego się ucze, uda się w końcu wykonać stylowo.
S2D: Nie chcemy tego robić ... ale przypomnij sobie i czytelnikom ten moment związany z nartami, o którym najbardziej chcesz zapomnieć :)
SK: Już o tym wspominałem. Przeleciana hopa w Livigno. Mam nadzieje, że uda mi się takich nieprzyjemności uniknąć w przyszłości. W sumie omija mnie problem próby zapominania bo po uderzeniu głową i tak nic nie pamiętam.
S2D: Jak wygląda Twój sezon – jak się przygotowujesz, gdzie i z kim najczęściej jeździsz? Ile dni planujesz spędzić na śniegu ... i dlaczego tak mało?
SK: Sezon zaczynam z reguły gdzieś w Austrii, potem sylwester, ferie, Livigno w kwietniu i L2A w wakacje. Staram się jeździć ile tylko mogę, ale moje plany z reguły weryfikuje nauka.
S2D: Street, snowpark czy back country? Dlaczego właśnie ten rodzaj jazdy pasuje Ci najbardziej?
SK: Wszystko. Street dlatego, że mieszkam w Warszawie i tylko to mogę robić kiedy musze siedzieć w domu. Back country to pozostałość po narciarstwie alpejskim. Jazda w puchu z techniką wyuczoną na tyczkach sprawia niesamowitą przyjemność. Snowpark uwielbiam za różnorodność i możliwość kreatywnego jeżdzenia i oczywiście za loty na kickerach.
S2D: Progres to słowo klucz w sportach akcji ... jak zabierasz się za nowe (straszne na początku) tricki?
SK: Trochę to zabrzmi zabawnie, ale chciałbym w tym roku spróbować switch double rodeo albo zwyczajne double rodeo. Wydaje mi się, że problem leży nie w możliwościach fizycznych, lecz w głowie, więc postaram się go pokonać. O innych jeszcze nie myślałem. Pomysły czego nowego się nauczyć przychodzą mi do głowy z reguły dopiero na stoku.
S2D: Jakie masz plany związane z freeskiingiem? Może zdradzisz nam też jakie masz marzenia związane z jazda na nartach?
SK: Nie mam konkretnych planów. Najważniejsza jest zabawa, a jeśli przy okazji uda się coś wygrać lub pokazać z dobrej strony, to zawsze cieszy. Moim marzeniem jest heliskiing. Marzy mi się wylądować na wielkiej górze i jednym linem zjechać na sam dół. Ogólnie jednak moje marzenie jest takie, żeby jazda cały czas sprawiała mi przyjemniość. Bardzo mi w tym pomagają sponsorzy - firma Born To Ride i The North Face. Sprawiają, że rozmowa z rodzicami na temat kosztów związanych z nartami staje się łatwiejsza i pozwala mi to więcej jeździć.
S2D: Na pewno jest coś czego nikt by się po tobie nie spodziewał... oryginalne hobby, kosmiczny kierunek studiów, wygrane olimpiady z fizyki w podstawówce, czarny pas w karate albo hodowla dziwnych stworzeń w domu - a więc czym nas zaskoczysz?
SK: Boje się, że Was rozczaruję. Mam taki talent, że łatwo sobie robię krzywdę. Moim największym osiągnięciem jest chyba złamana noga po skoku z... pralki.
<< powrót
Dodaj komentarz
Jeśli posiadsz konto na ski2die.pl to się zaloguj. Jeżeli jeszcze nie masz, a chcesz mieć, to już teraz może się zarejestrować.