Logowanie
zapamiętaj mnie
 
Media
Tutaj jesteśmy
LivignoCamp i wehikuł czasu

Wróciłem do Krakowa i od razu zacząłem konstruować wehikuł czasu by móc z powrotem znaleźć się w Livigno na następnym freestylowym campie w przyszłym roku. Niestety nie uda mi się, brakuje mi ostatniego ogniwa do mojej maszyny- kontinuum trasfunkcjonera. Zatem w bólach będę czekał przez rok na kolejną możliwość uczestniczenia w tym najlepszym wyjeździe freestylowym w dziejach Polski.

 

Zanim jednak przyjechałem do Livigno nie miałem tak wielkiego zapału jaki mam teraz. Trochę zmęczony sezonem popełniłem karygodny błąd. Zamiast myśleć o luźnej jeździe w słonecznym alpejskim kurorcie- w sam raz by zamknąć porządnie sezon, myślałem, że Livigno będę musiał jakoś przetrwać, wykonując swoją robotę i ostatecznie pomachać z ulgą zimie na pożegnanie.

 

Tymczasem już we Włoszech wszystko się zmieniło i każdy kolejny dzień był najczystszą zabawą. Myślę, że ponad stu uczestników wyjazdu również dobrze się bawiło. W snowparku niepodzielnie rządziła nasza polska ekipa na czele z najlepszymi freeskierami: Szczepanem Karpielem, Markiem Dońcem i Bartkiem Sibigą. Ich pokazy zagrzewały do treningu grupy freestylowych kursantów, którzy pod okiem coachów uczyli się podstaw skakania na nartach. Miałem szczęście być jednym z trenerów. To mój piąty Livigno Camp w tej roli. Oprócz mnie weteranem coachingu - oczywista oczywistość - był Andrzej "LeSKI" Lesiewski. Dwóch pozostałych „instruktorów freestylingu” - Janek Kastory i Piotrek Wojarski, dopiero rozpoczynało swoją coacherską przygodę. W mojej ocenie z doskonałymi rezultatami - co potwierdził m.in 5-cio kilogramowy słoik Nutelli, który Wojar dostał od swojej grupy.

 

Pierwszego dnia powstały 4 grupy różniące się nieco poziomem jazdy. W grupie, której starałem się przekazać wartościowe uwagi dotyczące jazdy w snowparku było 8-9 osób. Teoretycznie tworzyliśmy najbardziej zaawansowany pod względem umiejętności team kursantów. Praktycznie wyglądało to tak, że każdy, we wszystkich grupach, dawał z siebie maksa i dlatego każdy zasługuje na miano najlepszego.

 

Jeździliśmy przede wszystkim w snowparku na Mottolino, ale 2 dni spędziliśmy po drugiej stronie doliny, na zboczach Carosello gdzie znajduje się drugi snowpark. Poza tradycyjnym skakaniem na skoczniach mieliśmy do dyspozycji big air bag, a dwa wieczory poświęciliśmy na video coaching. Ostatniego dnia kilku uczestników Livigno Campu postanowiło zmierzyć się z linią XL skoczni na Mottolino. Szczere gratulacje! Różnica między prędkościami z jakimi najeżdżało się na skocznie w rozmiarze L i XL była na tyle duża, że bez solidnego rozjeżdżenia w snowparku to spore osiągnięcie.

 

Poza jazdą w snowparku miałem okazję wybrać się raz na przedpołudniową, freeridową wycieczkę. Wraz z Tomkiem Golą / fikcja.pl zjechaliśmy z jednego ze szczytów po stronie Carosello. Na początek zrobiliśmy linie w nieco stromym terenie by niżej rozkoszować się nieprzerwanymi 10 minutami jazdy po łagodnych morenach i w lesie - do samego dołu. Uda już boleśnie paliły, ale wytrzymaliśmy to i zgodnie stwierdzamy, że Livigno to nie tylko świetna miejscówka na snowparkowy freestyle, ale też niedocenione miejsce na stosunkowo łatwo dostępny freeride.

 

Na koniec chcę podziękować wszystkim campowiczom i w szczególności wszystkim z grupy, z którą jeździłem przez 6 dni. Jakby ktoś wiedział skąd wziąć kontinuum to napiszcie- może się uda zbudować wehikuł czasu i przenieść jak najprędzej do Livigno. A jak nie to życzę wszystkim owocnego w zabawę sezonu letniego. Do zobaczenia w Livigno za rok!

 

Garść zdjęć by Fikcja.pl na stronie ski2die na Facebooku

 

Livigno Yashicą by Kostek - ski2die na FB

 

Kostek Strzelski

 


<< powrót
Komentarze
26-04-10 22:02:48 jaroll
Było zajebiaszczo, Tobie też wielkie dzięki Kostek za cenne wskazówki, dozo za rok;]

Dodaj komentarz

Jeśli posiadsz konto na ski2die.pl to się zaloguj. Jeżeli jeszcze nie masz, a chcesz mieć, to już teraz może się zarejestrować.
© 2003-10 Ski2Die. All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Concept: LeSki&SanczO
Design: SanczO