Za nami kolejny kurs freeskiingowy zorganizowany przez Polskie Stowarzyszenie Freeskiingu. Po raz kolejny okazało się, że inicjatywa prowadzenia takiego szkolenia jest jak najbardziej potrzebna. Najlepsza z możliwych załóg instruktorskich czyli Andrzej Lesiewski, Jasiek Krzysztof oraz ja miała za zadanie nauczyć kursantów podstaw freeskiingu. Pod swoje skrzydła wzięliśmy grupę ponad 20 narciarzy i narciarek, których wiek wahał się od 10 do prawie 40 lat. Nie było dla nas zakoczeniem, że każdy z uczestników dokonał postępu. Jedni większego, drudzy mniejszego, ale każdy poznał czym jest freeskiing.
Dzień pierwszy, czwartek, to wizyta w snowparku na Gubałówce. Nie sprzyjała nam pogoda, ale nie można powiedzieć, że pochmurna aura w czymś mogła nam przeszkodzić. Zaczęliśmy od podzielenia się na grupy by pod moim oraz Jaśka Krzysztofa okiem doskonalić umięjetność jazdy switch. “Jazda switch, czyli tyłem polega na jeździe tyłem” - jak mawiał swego czasu jeden z najlepszych polskich freeskierów z pokolenia prekursorów tej dyscypliny - Jasiek Pawlikowski. Rzecz jasna w naszym przypadku nie mogliśmy sobie pozwolić, aż na taką przewrotność wypowiedzi. Skupiliśmy się mocno na merytoryce i metodyce nauczania podstawowych ewolucji freeskiingowych. Andrzej Lesiewski w trakcie naszych zajęć na stoku zajmował się szejpingiem skoczni i najazdów na boxy w gubałówczańskim snowparku. Po kilku zjazdach przenieśliśmy się na przeszkody. Na małych skoczniach (3 i 6 metrowych) zaczęliśmy naukę poprawnego najazdu, wybicia, lotu oraz lądowania. Jednym szło lepiej, a innym jeszcze lepiej. Poszły pierwsze próby 180 i 360. Rzecz jasna mieliśmy sporo pracy by wyeliminować błędy motoryczne, ale wszyscy radziliśmy sobie coraz sprawniej. Tego dnia wszyscy uczestnicy poznali też tajniki jazdy po boxach.
W piątek pojechaliśmy do Witowa gdyż mieliśmy informacje o tym, że znajduje się tam skocznia z 8 metrowym stołem. Rzeczywiście tak było, ale należy wspomnieć, że początkowo zrobiła ona spore wrażenie na kursantach gdyż poza odległością od progu skoczni do jej lądowania była dosyć wysoka. Kicker miał około 150cm. Po obowiązkowej rozgrzewce zaczęliśmy od skakania na mniejszej, 4 metrowej hopce. Kilku narciarzy doskonaliło obroty o 180 oraz 360 stopni. Inni natomiast przełamywali się do coraz dalszych lotów. Udzielaliśmy wskazówek co zrobić by lepiej się wybijać, a także zachować stabilną sylwetkę w powietrzu. Uczyliśmy też najazdu na skocznię tyłem. Po niedługim czasie zdecydowaliśmy podzielić się na dwie grupy. Pierwsza pozostała na mniejszej skoczni, a pozostali, w liczbie ośmiu, zaczęli pod moim okiem skakać na większym obiekcie. W dolnej części snowparku w Witowie były też mniejsze boxy, na których również podejmowaliśmy naukę jibbowania. Piątek wbrew prognozom pogody przyniósł jeszcze większe zachmurzenie i opady śniegu.
Sobota, 3 dzień kursu, minęła pod słońcem, które na koniec dnia wymalowało na naszych twarzach delikatną pandę. Nasi uczniowie coraz bardziej szaleli w snowparku. Ponownie na Gubałówce. W przypadku kilku z nich nie było mowy już o próbach tricków, a raczej można stwierdzić, że zaczęło się doskonalenie umięjetności. Odpaliliśmy łamanego boxa, na którym poza kilkoma lekkimi podparciami raczej wszyscy jeździli całkiem sprawnie. Na skoczni byliśmy świadkami coraz dłuższych lotów. Widać wyraźnie, że nie tylko dobra, wiosenna pogoda, ale również spora częstotliwość w treningu jaki zaserwowaliśmy uczestnikom kursu przynosi doskonałe efekty.
Ostatni, 4 dzień kursu minął absolutnie chill outowo. Poranek przywitał nas ponownie słoneczną pogodą, ale już około 12 ponownie się zachmurzyło. Sensację tego dnia wzbudziło dwóch rowerzystów, którzy skakali na największej skoczni w snowparku (13metrów płaskiego). Ale wracając do freeskiingu muszę przypomnieć, że ostatni dzień zaowocował najdłuższymi lotami i jeszcze lepszymi obrotami o 180 i 360 stopni.
Uważam, że tegoroczny kurs był bardzo udany pod względem sportowym. Zajęcia w snowparku oraz wieczorne, w sali konferencyjnej, gdzie prowadziliśmy videocoaching (w sumie około 10 godzin spędzonych na analizowaniu wszystkich przejazdów w slowmotion na wielkim ekranie) i wykłady o freeskiingu, znalazły swoje odbicie w lepszych z dnia na dzień umiejętnościach nowych adeptów tej dyscypliny. Część z nich na pewno nie zwiąrze definitywnie swojej przyszłości z freeskiingiem, ale dzięki naszemu kursowi, uczestnicy na pewno poszerzyli swoje narciarskie kompetencje. Kilku młodszych uczniów naszej freestylowej szkoły może śmiało skoncentrować się jeżdżeniu w snowparku.
Do zobaczenia na następnym kursie zimowym za rok. A już teraz zapraszam na szkolenie, które będziemy w lipcu organizować w czeskich Stitach, gdzie korzystając z możliwości skakania do wody, nauczymy się nowych ewolucji – info o tym szkoleniu znajdziecie w maju na ski2die.pl
Obszerną, bo prawie 30 minutową relację, z tego co działo się na przez te cztery dni będzie można za kilka tygodni zobaczyć w Extreme Channel, ponieważ trzyosobowa ekipa pod przewodnictwem Zosi (która też dzielnie skakała i jibbowała) towarzyszyła nam przez cały kurs.
<< powrót
Dodaj komentarz
Jeśli posiadsz konto na ski2die.pl to się zaloguj. Jeżeli jeszcze nie masz, a chcesz mieć, to już teraz może się zarejestrować.